Relacje ze spływów
Do startu, gotowi… czyli ze spływu kajakowego korespondencja własna
Witam Państwa serdecznie w to piękne, słoneczne popołudnie. Jest sobota, ostatni weekend wakacji. Znajdujemy się w okolicach miejscowości Jacłów, na lekko zalesionym brzegu Białej Nidy, gdzie w tej chwili nabierają sił nasi zawodnicy. Większość klasycznie leżąc na plecach, kilku niecierpliwie drobi w miejscu, jeden zaś, we wzorcowej padma majur-asana, wsparty bananem. Pokonali już dziś, w ramach rozgrzewki, niezbyt wymagający odcinek rzeki. Przed nimi etap właściwy wyścigu, z metą na biwaku.
Bo, proszę Państwa, nie wierzcie pozorom. Oni będą mówić, że przyjechali tutaj bo lubią kajaki, chcą odpocząć, odetchnąć od miejskiego gwaru, skumplować się z matką naturą; będą robić wyluzowane miny i bredzić coś o czilaucie, o beztroskim kołysaniu się na falach, ale to złudzenie.
Filozofia rzeki
Wołają na mnie Heraklit i choć pochodzę z odległej Azji Mniejszej najchętniej czas spędzam na Ponidziu. To właśnie tutaj, płynąc kajakiem, obmyśliłem główne założenia mojego sytemu filozoficznego.
Na spływie kajakowym Nidą byłem wielokrotnie. Bacznie obserwowałem i wsłuchiwałem się w naturę, choć ta lubi się ukrywać. Z uzyskanych danych, mocą rozumu, wyłuskałem prawdziwy obraz wszechświata. Tu zaznaczam, że samo poznanie zmysłowe to za mało, by zrozumieć filozofię rzeki. Złymi świadkami są oczy i uszy ludziom, którzy mają duszę barbarzyńców.
Wiosłem, wiosłem ją dobijcie! – czyli nasz kajakowy pierwszy raz
Zaczynając od marzeń – o zachodzie słońca nad rzeką, delikatnym plusku wody i stuku wioseł o burty kajaka, o iskrach strzelających
z ogniska wysoko do nocnego nieba – narażasz się na brutalne zderzenie z rzeczywistością…
„Spływacka” rodzina
Ółka czyli bee, czyli pszczółka. Bardziej była przyzwyczajona do machania skrzydełkami niż wiosłami, no ale pewne okoliczności zmusiły ją do pomachania wiosłem. Na spływie kajakowy. Spływy kajakowe miała Ółka obcykane od dzieciństwa. Odkąd po raz pierwszy straciła grunt pod nogami. W Głęboczku. Wtedy Doktor, jej osobisty ojciec, nauczył ją nie bać się wpadania do wody.
Doktor w ogóle był pływaczem. Czasami wydawało się Ółce, że jest też kolekcjonerem kajaków. Był też kolekcjonerem wrażeń kajakowych. I tymi spływowo – kajakowymi wrażeniami zaraził Ółkę. A Ółka spływami kajakowymi chciała zarazić Niechcieja. I udało jej się Niechcieja posadzić w kajaku, nawet wstępnie chcącego.
Rzeka była Wartą. Średnio wartką. Ółka była wtedy zła jak osa. Niechciej był już niechciejący. Zatem dobrali się jak w korcu maku. I jak takie dwa zagubione ziarenka kajakiem popłynęli.
Pilica 2013 – wyprawa z przygodami
Piąta rano. Niebo rozdarła złota błyskawica. Chwilę później grzmot uderzył z siłą, która z pewnością powaliłaby połowę wojska, gdyby mogła. Z obawą spojrzałam na męża – właśnie mieliśmy wyjeżdżać na nasz wymarzony spływ kajakowy. No cóż, w końcu sami chcieliśmy być blisko natury. Szybka decyzja – jedziemy. Samochód umykał przed burzą, co było trudne, gdyż chcieliśmy uniknąć mandatu. Po ponad godzinnej podróży, głównie przez łąki, lasy i maleńkie wioski dotarliśmy na miejsce – tuż za mostem w Maluszynie zauważyliśmy rozbite namioty.
CZYTAJ WIĘCEJ »
KAJAKOWY SPŁYW PIĘCIODNIOWY CZYLI PONIDZCY PIRACI
Zazwyczaj na wysokości kwietnia lub maja, decydujemy ze znajomymi co będziemy robić w wakacje. Decyzja nigdy nie jest łatwa, każdy ma własny pomysł, jakieś plany związane z pracą, z rodziną czy realizacją własnej pasji. Co roku inna osoba z naszej „bandy” wybiera propozycje i przedstawia je wszystkim zainteresowanym. Potem głosujemy gdzie jedziemy i co będziemy robić.
CZYTAJ WIĘCEJ »
Ahoj rodacy, do wioseł!
Zielony kajak. Żółte wiosła. Niebieska ważka na zielonej trawie. Opuszkami palców dotykam tafli wody. Cichej i spokojnej, która odbija moją pogodną twarz.
A jeszcze wczoraj w zatłoczonym tramwaju tafla szyby odbijała moją naburmuszona minę. Z okazji otrzymania niespodziewanej korespondencji z fotografią i nakazem uiszczenia 200 zł mandatu. Za przekroczenie prędkości. Bo trwały prace drogowe i zignorowałam znak 30km/h. To nic, że cały rok jeżdżę jak ślimak po ulicach i irytuję samą siebie. Mandat za piractwo drogowe otrzymany w imieniu fotoradaru.
Na rzece piractwa kajakowego nie ma. Każdy dwuosobowy kajak napędzany jest siłą ramion i płynie wedle własnych życzeń. A jeśli jest życzenie nie wiosłujemy, nurt rzeki leniwie przemieszcza nas bliżej mety.
Relacja z lipcowego spływu Czarną Nidą 2012
Moja przygoda z kajakami zaczęła się na Mazurach w czasie studenckich letnich obozów kondycyjnych.
Byłem wtedy jeszcze piękny i młody, teraz już jestem tylko piękny…
Na początku pływaliśmy sobie osobno- kajak w lewo a ja w prawo, jak chciałem do tyłu kajak płynął bokiem, ja płynąłem wzdłuż trzcin, a ta bestia w nie wjeżdżała.
Z czasem pogodziliśmy się i zaczęliśmy się rozumieć- jak ja chciałem w lewo to i on w lewo płynął.
Pogoda na kajakach – tego lata nam dopisała
Piątek, poranna kawa w pokoju 2×3 metry. Jest trochę przestrzeni, ale siedzimy na jednym fotelu. Na łóżku 80 litrowa torba, w połowie zapakowana, w marynarskie kąpielówki, kapitańskie ręczniki. Z bocznej przegrody wystają buty do wody, pod nimi „na wszelki wypadek” peleryny. Na parkiecie wywietrzony krakowskim powietrzem namiot, śpiwór i materac. Uśmiecham się najmocniej, gdy odwracam głowę w lewą stronę. Na ławie piętrzy się nowe kajakarskie wyposażenie – dmuchane poduszki, kolorowe kubki w tęczowe paski i jeszcze bardziej kolorowy koc piknikowy. Gadżety mojej Rybki. Od kilku lat jeździmy na spływy z firmą z Jędrzejowa i z tej okazji doposażamy się na nasze prywatne święta. Zwłaszcza na urodziny. I od rozpakowania prezentu odliczamy dni do spływu. Dwa miesiące, dwa tygodnie, dwa dni, dwie godziny. Ruszamy. W tym sezonie 102 km na północ. Organizatorzy podesłali mapkę i napisali w którą polną drogę, przed którym mostem, mamy skręcić by trafić na prawy brzeg Nidy. Białej, za rok płyniemy na Czarną. Już postanowione.
Spływ kajakowy – smak lata
Jak smakuje Twoje lato? – zapytałam Bartka.
Jak wykupię all inclusive, to jest znośnie – odpowiedział.
Na spływie kajakowym smakuje wszystko. Zwykła kawa jest niezwykła, zwykłe gołąbki ze słoika, są gołąbkami niezwykłymi. Na co dzień nie zwracam najmniejszej uwagi na półki w sklepach z takim zatowarowaniem. Gdy zbliża się spływ kajakowy, uszy mi się trzęsą na wspomnienie tego smaku. Lata.