BLOG

Pilica 2013 – wyprawa z przygodami

/ 0 komentarzy / w Relacje ze spływów
Pilica 2013 – wyprawa z przygodami

Piąta rano. Niebo rozdarła złota błyskawica. Chwilę później grzmot uderzył z siłą, która z pewnością powaliłaby połowę wojska, gdyby mogła. Z obawą spojrzałam na męża – właśnie mieliśmy wyjeżdżać na nasz wymarzony spływ kajakowy. No cóż, w końcu sami chcieliśmy być blisko natury. Szybka decyzja – jedziemy. Samochód umykał przed burzą, co było trudne, gdyż chcieliśmy uniknąć mandatu. Po ponad godzinnej podróży, głównie przez łąki, lasy i maleńkie wioski dotarliśmy na miejsce – tuż za mostem w Maluszynie zauważyliśmy rozbite namioty.

Dopełnienie formalności trwało chwilę. Oczekiwanie na rozpoczęcie wyprawy umiliła nam pielgrzymka, która na miejsce odpoczynku wybrała tak jak my – pole namiotowe nad Pilicą. W między czasie zaczął padać deszcz. Padać, to jednak nie do końca trafne określnie. Lało jakby wiadrami z nieba wodę wylewali. W takiej atmosferze pakowaliśmy bagaże na busa. Nie mieliśmy się gdzie schować, teren pod mostem zajęła inna grupa kajakarzy. Odprawa była błyskawiczna. Po uzyskaniu informacji jak sterować kajakiem, co zrobić w sytuacji wywrotki, ruszyliśmy po sprzęt. Pierwszy raz miałam płynąć kajakiem. Przed przyjazdem trochę się obawiałam możliwości wpadnięcia do rzeki, w tamtym momencie było mi już wszystko jedno – i tak byliśmy przemoczeni do suchej nitki, w dodatku rzeka okazała się cieplejsza niż deszcz. Bardzo szybko zajęliśmy z mężem kajak i jako jedni z pierwszych zaczęliśmy płynąć. Opanowanie techniki kierowania zajęło nam kilka minut. Na samym początku zderzyliśmy się z innym kajakiem, jedna miła pani oberwała z mojej winy delikatnie wiosłem, za co serdecznie przeprosiłam, zaliczyliśmy również bliskie spotkanie z pniem drzewa. Raz udało nam się zabłądzić, przez co czuliśmy się bardzo głupio. Później jednak było już znacznie lepiej, wyczuliśmy rytm kajaka i nauczyliśmy się rozpoznawać jego humory. Nawet pogoda się poprawiła – deszcz powoli przechodził w zwykłą mżawkę, aż w końcu zupełnie zanikł. Niestety słońce nadal kryło się za chmurami, mokre ubrania nie miały jak wyschnąć, było mi więc strasznie zimno. Płynęliśmy przed siebie, byle do celu. Marzyłam o rozbiciu namiotu i wypiciu gorącej herbaty. Ta myśl utrudniała mi podziwianie widoków. Skarpa przed Przedborzem

Po dobiciu do obozowiska pierwszą rzeczą, oczywiście po wyklarowaniu kajaków było dobiegnięcie do rozpalonego wcześniej przez obsługę ogniska i ogrzanie skostniałych z zimna rąk. Słońce nieśmiało zaczęło wychylać się zza chmur, za priorytetowe uznaliśmy więc rozwieszenie mokrej odzieży. Przyczepa busa całkiem dobrze poradziła sobie w roli obozowej suszarni , jak widać nadaje się nie tylko do przewożenia kajaków. Po rozbiciu namiotów mogliśmy spokojnie, leniwie rozkoszować się upragnionym urlopem, z dala od cywilizacji. Następnego dnia obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne. Słodkie lenistwo kajakowego urlopu trzymało mnie w namiocie jeszcze pół godziny. Przepełnieni optymizmem, po zjedzeniu lekkiego śniadania i zwinięciu obozu byliśmy gotowi na dalsze przygody.

Pogoda zapowiadała się znakomicie. Miło było zamienić ciepły dres na krótkie spodenki i T-shirt, tak jak i wsiadać do suchego kajaka. Tym razem nigdzie się nie spieszyliśmy. Płynęliśmy zaraz za pierwszą parą, słuchając od czasu do czasu opowieści o innych spływach. Podziwiałam zieleń, okalającą piękną rzekę. Bardzo uspakajający widok. Najwspanialsze było to, że w zasięgu wzroku nie pojawił się żaden budynek – wszędzie tylko dzika przyroda. Po drodze mijaliśmy sporo innych grup kajakarzy, w tym grupę z Czech (z którą zamieniliśmy kilka słów) oraz jednego psa, który dumnie siedział na przodzie łodzi i szczekał radośnie. Widoki były tak piękne, że aż smutek ogarniał na myśl o powrocie. Nasze umiejętności sterowania były znacznie lepsze niż dnia poprzedniego – już nie wpadaliśmy na przeszkody i nie zderzaliśmy się z innymi uczestnikami. Aż przykro mi było, gdy przybyliśmy na metę. Wszyscy czuli się bardzo zadowoleni ze spływu i planowali powrót w kolejnym roku. Nawet zmęczenie nie dokuczało.

W przyszłym sezonie powtórzę przygodę ze spływem – to idealny przepis na zdrowy, aktywny wypoczynek. Być może nawet odważę się na tygodniową wycieczkę kajakiem, trudniejszą trasą.Z pewnością jednak będzie to spływ zorganizowany przez ekipę kajakiem.pl.

Katarzyna – księgowa – 25 lat

III miejsce w konkursie „RELACJA ZE SPŁYWU KAJAKOWEGO 2013”

Fundusze UE