urlop
Pogoda na kajakach – tego lata nam dopisała
Piątek, poranna kawa w pokoju 2×3 metry. Jest trochę przestrzeni, ale siedzimy na jednym fotelu. Na łóżku 80 litrowa torba, w połowie zapakowana, w marynarskie kąpielówki, kapitańskie ręczniki. Z bocznej przegrody wystają buty do wody, pod nimi „na wszelki wypadek” peleryny. Na parkiecie wywietrzony krakowskim powietrzem namiot, śpiwór i materac. Uśmiecham się najmocniej, gdy odwracam głowę w lewą stronę. Na ławie piętrzy się nowe kajakarskie wyposażenie – dmuchane poduszki, kolorowe kubki w tęczowe paski i jeszcze bardziej kolorowy koc piknikowy. Gadżety mojej Rybki. Od kilku lat jeździmy na spływy z firmą z Jędrzejowa i z tej okazji doposażamy się na nasze prywatne święta. Zwłaszcza na urodziny. I od rozpakowania prezentu odliczamy dni do spływu. Dwa miesiące, dwa tygodnie, dwa dni, dwie godziny. Ruszamy. W tym sezonie 102 km na północ. Organizatorzy podesłali mapkę i napisali w którą polną drogę, przed którym mostem, mamy skręcić by trafić na prawy brzeg Nidy. Białej, za rok płyniemy na Czarną. Już postanowione.